wtorek, 24 kwietnia 2012






Jeszcze kilka westchnień, nieco więcej mrugnięć i historia dobiegnie końca.

Słodzę mleko, które zjadam z płatkami. Praca maturalna... pisze się.


Czy można być szczęśliwie smutnym? A raczej smutno szczęśliwym?
Nic nie wznosi mnie tak jak myśl, że w piątek ostatecznie, oficjalnie rozstaniemy się. Grupa zniknie.
Znikną maski, urok ślepoty, a przyjdą myśli i tęsknota, analizy kroków, ponowne.

Może to brutalne, ale w ogóle nie szkoda mi tej szkoły i przyszłym pokoleniom serdecznie ją odradzam. Zeszła na psy, jak cudowna grupa teatralna, jak coraz większa grupa grona pedagogicznego, preferująca kąpiele w basenie hipokryzji. Życzę powodzenia tym, co wciąż trwają na obranych stanowiskach w hierarchii wartości nauczycielskich ( a wiem, że tacy są)w tym wesołym miesteczku nałogów, kurew, kretynów oraz tragedii i mam szczerą nadzieję, że nie pozwolą się podtopić innym prekursorom upadku Mickiewicza.

Żal mi niektórych ludzi, żal kontaktów, ale z drugiej strony czas pokaże jak to będzie. A ja nie wierzę w czas jako cement relacji koleżeńskich, stanowczo nie.

Patrzę wstecz, rok, dwa, trzy i odczuwam wstyd. Drogi mogły potoczyć się inaczej. Nie jest mi wcale żal. Może właśnie o to w życiu chodzi. By się porządnie najeść bólu i wstydu, zrobić wiele głupot i wyciągnąć lekcje tak dobitne, by przy kolejnych wzlotach MYŚLEĆ. Albo szukać takich osób, przy których myśleć wcale nie trzeba ;)

Słyszę ciche kroki maja, matur, koncertu, premier, wszystkich innych rzeczy i rośnie we mnie ekscytacja większa niż stres. Nie trafiają do mnie te przegadywanki o powadze egzaminów i wszechobecnym patosie. Już myślę o cichych krokach 25 maja, pierwszych wspólnych 6 miesięcy, podczas których wiele udało mi się wyjaśnić, poznać, docenić siebie, pożegnać chore nawyki i dodatkowe kilogramy ^^ Można, można wiele.




Nie mam czasu na wywody.
Matura sama się nie napisze!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz