Nigdy nie przepadałam za tytułowaniem tych moich rzekomych myśli nieuczesanych
[tak, pan Lec przewraca się teraz w grobie].
W momencie wejścia tu, przypomniałam sobie o tym całym dziwnym zajściu- na lekcji zamiast pisać notatkę, weszły mi do głowy dziwne myśli, które napierając z każdej strony, prosiły: ZAPISUJ, z a p i s u j !
I tak też było.
Przedstawiam Wam moje Requiem dla snu, trzy razy dziennie.
Skutki uboczne: zwalczanie bólu istnienia.
Wkrada się tutaj dziwny czas, niespotykane reakcje i nie potrafię tego jakkolwiek objąć pojęciem. Może to przez nieumiejętność mówienia o rzeczach prostych, tak prostych, że głupie wydaje się nam ich nazywanie. Toniemy w morzu patosu i względnych pojęć, tworzymy stereotypy i tak naprawdę nic wartościowego. Chorujemy na śmiertelną chorobę zwaną zyciem- paradoksalnie dane nam jest przeżywać cud, nawet w najgorszych chwilach.
Codziennie dziwię się samej sobie, staram się zgłębić tejamnicę mojej wyrozumiałości, cierpliwości, tych wszystkich cech, których ogromnie dawno nie było, a istniało jedynie przekonanie o ich posiadaniu. To dobre zdziwienie, nauka pokory poprzez ciepło i światło.
Brak mi wiary w siebie, zaufania, czyjejś wiary we mnie, mimo tych wszystkich niezwykle dobrych oznak, poprawy mojego marnego dotąd jestestwa. Nowe miejsce do zagracania sprawia, że wylewam z siebie te wszystkie słowa, jak nigdy wcześniej- nie pamiętam, by kiedykolwiek było ich tak dużo i formowały się tak lekko, łatwo.
Myślę o strachu, ja boję się życia, jego schyłku i końca, wiary w coś poza, skoro życie kształtuje nas tak dobitnie, całkowicie- jeśli tylko potrafimy to dostrzec i wykorzystać, a także przyjmować ciosy z pokorą i rozsądkiem. Czuję się taka pełna, lecz ze wszystkich sił poszerzam przestrzeń na skarby tej przygody- a może to następuje samoistnie i znów wracam w martwy świat przekonań bez odzwierciedlenia? Strach, strach, zacieśniają mnie tony strachu i troski.
Podejmuję nowe kroki. 10 stycznia egzamin wewnętrzny, trzeba było mi dziewięciu miesięcy na mobilizację. Poza tym wrzuciłam pierwszy cover w sieć, mimo jakości wykonania jak i samego nagrania, jest to jakiś progres- w przyszłości chciałabym jedynie uniknąć wstydliwych fałszów i zaburzeń rytmu, bo wstyd, wstyd. Mimo to, chyba warto się jakoś pokazać, nie wiem, lecz słyszałam wiele głosów mnie do tego zachęcających i posłuchałam. Bo w słyszeniu i s ł u c h a n i u przede wszystkim, świata, tego co w nas samych, tkwi sens układania czegokolwiek.
Dużo tu tego, jestem w szoku.
Mobilizuję się, staram się być odpowiedzialną, kochaną, cierpliwą, mądrą i twórczą Martą.
Idylla, Utopia. Tak więc pewnie się nie uda.
A na koniec mój lumpeksowy skarb! I lubię moje włosy!