czwartek, 29 marca 2012

Exhausted.




Uczę się funkcjonowania w innym trybie, oszczędnościowym na maksa, dając z siebie paradoksalnie maksimum, zwłaszcza wieczorami. Jestem śpiochem, marudnikiem i męczennikiem; cierpię stres, ogromny stres, ale już od soboty zacznie się pierwsza rekompensata [mam nadzieję]. Boję się o swój talent do pieprzenia spraw, przygniata mnie widmo klęski i wstydu. Ale to normalne, przesadzam- jak zwykle.

Mam przy sobie kogoś, kto mnie od tego wszystkiego skutecznie odciąga.



Marto, naucz się porządnie wchodzić i nie zapominaj tekstów.


Do zobaczenia!

czwartek, 22 marca 2012

Come back.





Dawno mnie tu nie było, wiem.


I nie będzie. Pewnie do 11, kiedy to się znudzę i zacznę maniakalnie molestować komputer.

Póki co uczę się żyć, szukam krokusów i odliczam dni. Zostało 20.




Nie mam nawet żyłki do napisania czegokolwiek, po o zresztą tutaj, skoro można to zrobić inaczej, podzielić się myślami z kimś wyjątkowym, czy zapisać je w sposób, w jaki później będzie można to bardziej wykorzystać.

Z ogłoszeń parafialnych:

Zapraszam 31 marca o godz. 20:00 do klubu Underground 2 w Sosnowcu na koncert Ad Hoc.

Natomiast 22 kwietnia bardzo chciałabym, byście zapełnili MCK w Nowym Bytomiu. To moje wielka premiera. Aktorska i Zdrowoczłowiecza.



A Palłełe obiecała, że będzie mnie woziła na wózku! Więc czekam! Na odwiedziny i dużo soczków. Dawno nie byłam w szpitalu.

sobota, 10 marca 2012






Chłopiec jest chudy. Nie wiadomo, czy ma pięć, czy sześć lat. Leży w rynsztoku. 
Nie może mówić- patrzy. Nie pozwalają mi przy nim stanąć. Idę dalej.
 Zapamiętaj to, co widzisz... Zapamiętaj to, co widzisz... Zapamiętaj to, co widzisz!
 Nie, nie, nie, nie, nie chcę pamiętać...
Boję się zamknąć oczy, boję się, że znów go zobaczę, że znowu będzie na mnie patrzał.
Źle sypiam... Od tamtej pory źle sypiam...









piątek, 9 marca 2012



...












Żyję w kraju pełnym zabobonów i hipokryzji, błazenady i nadmiernych, kretyńskich wydatków.


Niech nie będzie między nami złości

Sekunda i odkopałam starą muzykę.
Sto lat i nauczyłam się nie wiązać jej ze wspomnieniami i osobami.
To wartości uniwersalne.
Niech nie posiadamy się z radości

Czuję, że śmierdzę papierosami, od rana papierosy PAPIEROSY  P A P I E R O S Y!
Przecież się okąpałam, a mimo to papierosy na mnie we mnie ze mnie.

Niech nam nie przeszkadza groźny pomruk świata

Zmarzłam, przemarzłam, zamarzłam, umar(z)łam.

Powtarzać:

Martwię się.
Nowe umiejętności i poglądy przychodzą raz z nowymi włosami, każdym pocałunkiem i przytuleniem. 
Uwielbiam być odbierana ze szkoły!


Kocham...
Kocham...
Kocham..


niedziela, 4 marca 2012

Hm. Owocny weekend bogatyw doświadczenia, uśmiechy, pocałunki.

Zapach wiosny i szczęścia, mam to ciągle w głowie, nigdy bym się o to nie posądzała.

Poobijana, zmęczona, zmartwiona, ale usatysfakcjonowana i żywa w tej martwocie, nie tylko jak dawno, ale jak nigdy.

Pierwszy raz w tym poronionym roku szkolnym usiadłam do matmy sama z siebie, normalnie pewnie bym to pieprzyła, ale coś tam sobie w końcu obiecałam, nie dam się zjeść widmu matury na kilka dni przed, pora coś sobie udowodnić. Tak samo jak fakt, że zmycie makijażu na potrzeby warsztatów,to nie żadna tragedia, nawet jeśli okazało się to po chwili bezcelowe. ;)


To chyba szczyt mojego bezpłciowizmu w okresie postprodukcyjnym.



piątek, 2 marca 2012






Nie obyło się bez nerwów i łez, zwątpienia i niechęci.

Jakoś tak samo wyszło, szłam szłam, sklep, farba, kasa i brązowe włosy, mające być ciemnym blondem.

Ale może to i dobrze, może potrzebny mi był szok i ostateczne, zewnętrzne przypieczętowanie zmian.

Teraz kolor spierze się wraz ze zmartwieniami i wydobędę z siebie kwintesencję martowości, huhu.






To się dopiero nazywa inwentaryzacja.

czwartek, 1 marca 2012

Grafomania przeszła bez echa, a ja lawiruję, topię się w myślach o ludziach tragicznie ułomnych, ale z dobrym sercem oraz tych wyrachowanych, z sercem nie wiadomo gdzie.

Cisza, chwila ciszy.



Wychodzi to wszystko ze mnie, ale niespójnie, w różnych kierunkach, artyzm jest poszatkowany.
Chciałoby się powiedzieć "Nie martw się, zrobiłeś, co mogłeś. Dopóki trwało, było fajnie."

Chodzę ze znamieniem z odciśniętego papieru na twarzy.

Miało być znowu szumnie, dumnie i konkretnie, a niezbyt wyszło.


Wierzę w zwątpienie
wolna od nałogu wiary.
Pod nieobecność życia
śmiertelnie się waham.


Przeraża mnie perspektywa trzymania się twardo wyznaczonych zasad, co do tęsknoty.
Perspektywa zabijania jakiejś części siebie dla dobra ogółu, dla mojego rozkwitania.
Rozkwitam, jestem szczęśliwa, ale płaczę za jednym zgnitym płatkiem,
 który odpadł kilka wiosen temu.
Gdzie ten sens, jakaś hierarchia.


Milczymy do siebie, chociaż nas boli wspólne gardło.

A przynajmniej bardzo bym chciała, żeby jakieś istniało, mieć choć skrawek skrawka dowodu, że boli nie tylko mnie.


Jestem beznadziejnie emocjonalna.


Chcę zmienić kolor włosów.
Znalazłam kilka starych zdjęć. 
Są godne uśmiechu.