niedziela, 12 lutego 2012

Bez tytułu, trudno coś powiedzieć.

Czy to natręctwo? Drugi raz dnia dzisiejszego coś piszę, czuję się niezręcznie, biorąc pod uwagę moją średnią częstotliwość. Tak sobie po prostu myślę, już się czuję nieswojo. Jest 20:55, a ja od godziny jestem umyta, żywa [Bo posiedzenia w wannie ze zbyt gorącą wodą kradną moją świadomość, mnie. Dziś tak się stało. Pierwszy raz od bardzo dawna.].Ciągle okłamuję siebie i otoczenie, że się UCZĘ, że przecież wcale nie jest tak późno, że JUŻ się biorę za to cholerne streszczenie [bo przecież 3 tygodnie na lekturę to sporo czasu, na pewno przeczytam!] i jeszcze zdążę pomyśleć o bibliografii. Nie jest to jednak perspektywa tak przerażająca jak odjeżdżający autobus, o którym pisałam nieco wcześniej, dlatego też w hierarchii priorytetów nie rozrywa [jeszcze] sufitu, by przedzierać się na dach, ponad to wszystko.

Tak sobie myślę. Walentynki? Fajnie by było, choć chyba powoli odrywam się od tego schematu, niepotrzebne mi to specjalne święto, a już na pewno niepotrzebna przykrość z powodu, że się nie udało, bo jest praca i szkoła, szkoła i praca, brak czasu, brak możliwości. Wolę czuć się wyjątkowo przez cały czas, przechodzić zarówno przez uniesienia jak i codzienność, a najlepiej przez uniesienia w codzienności, gdyż lepszej syntezy chyba nie ma, gdy pozna się człowieka, który ma, wykorzystuje, pokazuje Ci ten czar.


Chciałabym zjeśćw tłusty czwartek pączka z budyniem i jednego z nadzieniem różanym [moje ulubione, koniecznie BEZ LUKRU!]. I chyba się skuszę, choć żal mi tego przegłodowanego weekendu. No ale, umówiłam się już z Panem Kotem po szkole, więc nie mam wyjścia. :)

Pora brać się do roboty, choć kompletnie nie wyobrażam sobie jutra, dobrowolnego zaszeregowania się w ławkach, udawania, że się pisze notatki. A ja chyba nawet nie mam kartek, nawet długopisu. I w ogóle mi to nie przeszkadza! To nie jest dobry znak, nie ze szkolnego punktu widzenia. Tylko że ja chciałabym już dalej, mówiłam. Już mnie nie przeraża matematyka, najważniejsza jest dla mnie praca z polskiego, ta pieprzona matura, zaliczenie i SRU, spadam stąd! Spełniać się tak prawdziwie, budować szczęście!


Koniec pisania, przestałam myśleć. Jestem niezwykle radosna, telefon, perspektywa autobusu o 12:10 prooosto tam! Cieszę się, że być może to jeszcze jedna szansa od losu, który jeszcze nie pozwolił mi tęsknić tak długodystansowo, to być może dopiero od jutra, 14:55. ;)


Cieszę się!

2 komentarze:

  1. dziś bez notki? o.o aż dziwne;p

    OdpowiedzUsuń
  2. gdzie ten autobus po 12?;)

    moje ulubione są również różane ale na równi z tymi ze śmietaną- jeśli tylko są świeże. (;

    OdpowiedzUsuń