poniedziałek, 9 stycznia 2012

Tytuł?

Nigdy nie przepadałam za tytułowaniem tych moich rzekomych myśli nieuczesanych
[tak, pan Lec przewraca się teraz w grobie]. 
W momencie wejścia tu, przypomniałam sobie o tym całym dziwnym zajściu- na lekcji zamiast pisać notatkę, weszły mi do głowy dziwne myśli, które napierając z każdej strony, prosiły: ZAPISUJ,  z a p i s u j !
I tak też było.
Przedstawiam Wam moje   Requiem dla snu, trzy razy dziennie. 
Skutki uboczne: zwalczanie bólu istnienia.

Wkrada się tutaj dziwny czas, niespotykane reakcje i nie potrafię tego jakkolwiek objąć pojęciem. Może to przez nieumiejętność mówienia o rzeczach prostych, tak prostych, że głupie wydaje się nam ich nazywanie. Toniemy w morzu patosu i względnych pojęć, tworzymy stereotypy i tak naprawdę nic wartościowego. Chorujemy na śmiertelną chorobę zwaną zyciem- paradoksalnie dane nam jest przeżywać cud, nawet w najgorszych chwilach. 
Codziennie dziwię się samej sobie, staram się zgłębić tejamnicę mojej wyrozumiałości, cierpliwości, tych wszystkich cech, których ogromnie dawno nie było, a istniało jedynie przekonanie o ich posiadaniu. To dobre zdziwienie, nauka pokory poprzez ciepło i światło.
Brak mi wiary w siebie, zaufania, czyjejś wiary we mnie, mimo tych wszystkich niezwykle dobrych oznak, poprawy mojego marnego dotąd jestestwa. Nowe miejsce do zagracania sprawia, że wylewam z siebie te wszystkie słowa, jak nigdy wcześniej- nie pamiętam, by kiedykolwiek było ich tak dużo i formowały się tak lekko, łatwo.
Myślę o strachu, ja boję się życia, jego schyłku i końca, wiary w coś poza, skoro życie kształtuje nas tak dobitnie, całkowicie- jeśli tylko potrafimy to dostrzec i wykorzystać, a także przyjmować ciosy z pokorą i rozsądkiem. Czuję się taka pełna, lecz ze wszystkich sił poszerzam przestrzeń na skarby tej przygody- a może to następuje samoistnie i znów wracam w martwy świat przekonań bez odzwierciedlenia? Strach, strach, zacieśniają mnie tony strachu i troski.

Podejmuję nowe kroki. 10 stycznia egzamin wewnętrzny, trzeba było mi dziewięciu miesięcy na mobilizację. Poza tym wrzuciłam pierwszy cover w sieć, mimo jakości wykonania jak i samego nagrania, jest to jakiś progres- w przyszłości chciałabym jedynie uniknąć wstydliwych fałszów i zaburzeń rytmu, bo wstyd, wstyd. Mimo to, chyba warto się jakoś pokazać, nie wiem, lecz słyszałam wiele głosów mnie do tego zachęcających i posłuchałam. Bo w słyszeniu i  s ł u c h a n i u  przede wszystkim, świata, tego co w nas samych, tkwi sens układania czegokolwiek. 


Dużo tu tego, jestem w szoku. 
Mobilizuję się, staram się być odpowiedzialną, kochaną, cierpliwą, mądrą i twórczą Martą.
Idylla, Utopia. Tak więc pewnie się nie uda.

A na koniec mój lumpeksowy skarb! I lubię moje włosy!







2 komentarze:

  1. A może napiszesz swoją piosenkę? Wydaje mi się, że ten "cover w sieci" jest bardzo klimatyczny i odpowiada twojej barwie głosu. Kupiłabym twoją płytę, albo ściągnęła pirata :p
    To byłaby okazja do "uczesania" myśli

    Pozdrawiam, Wierny Fan Twojego Nieuczesanego Bloga

    OdpowiedzUsuń
  2. Drogi Anonimie, jeśli tylko nadarzy się okazja (która niestety jest całkowicie uwarunkowana od posiadania sprzętu), postaram się wrzucać na bieżąco moje wypociny- głowa bowiem pęka od pomysłów, przynajmniej w ostatnim czasie. Dziękuję za miłe słowa.
    Ps. Dobrze mieć takiego fana. :)

    OdpowiedzUsuń