Nie obyło się bez nerwów i łez, zwątpienia i niechęci.
Jakoś tak samo wyszło, szłam szłam, sklep, farba, kasa i brązowe włosy, mające być ciemnym blondem.
Ale może to i dobrze, może potrzebny mi był szok i ostateczne, zewnętrzne przypieczętowanie zmian.
Teraz kolor spierze się wraz ze zmartwieniami i wydobędę z siebie kwintesencję martowości, huhu.
To się dopiero nazywa inwentaryzacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz